“Chciałabym dla kobiet więcej niezależności, brania odpowiedzialności za siebie i za swoje życie. Chciałabym, żeby bardziej się kochały i ufały swojej intuicji. Poczucia, że są wartościowe takie jakie są, że są wystarczające, mądre i piękne. I że tylko od nich zależy to, na co sobie w życiu pozwolą, bo myślę, że za często uzależniają to od opinii innych”.

— Agnieszko, kiedy zapytałam Cię, czy zgodziłybyście się porozmawiać ze mną i zostać bohaterkami cyklu #Herstory, zaskoczyła mnie Twoja odpowiedź – że w zasadzie nie macie jakiejś wielkiej historii. A ja, kiedy szukałam informacji na Wasz temat, miałam reakcję „WOW!”. Bo prowadzisz gabinet psychologiczny i jednocześnie jesteś bizneswoman – masz salon meblowy, wymyślasz z koleżanką gry o komunikacji, które sprzedajesz. Czy to dla Ciebie jest tak, że Twoja biznesowa historia jest zwykła, bo po prostu jest Twoją codziennością, czy to raczej demon naszej kobiecej skromności?

— Skromność? Może tak. Trochę tak. Na pewno! Byłam wychowywana w duchu skromności i pokory… Trochę czasu zajęła mi nauka doceniania siebie i przyjęcia siebie taką, jaką jestem naprawdę.

W biznesie jestem odkąd pamiętam, będąc nastolatką pomagałam już moim rodzicom w ich przedsięwzięciach. Robiąc krok za krokiem w tym świecie przyzwyczaiłam się do swojej codzienności. Od dawna pracuję na własny rachunek.

Gdy zadałaś mi to pytanie, poczułam się zaskoczona, ponieważ nie postrzegam siebie i mojego życia jako inspiracji dla innych. Zawsze wysoko stawiam sobie poprzeczkę, niestety. Nie doceniałam siebie za małe rzeczy, przy czym nie bardzo wiedziałam, co mogłoby być tą wielką… Staram się to zmienić i dlatego bardzo cieszę się, że tak to widzisz. Kocham kobiety, jestem ich fanką i będę niezmiernie szczęśliwa, jeśli moje życie i moje zmagania dla kogokolwiek staną się inspiracją.

— Jak to się stało, że łączysz dwa światy – gabinet i sklep. Coś bardzo intymnego i coś na dużą skalę, masowego?

— Tak zdecydowałam i pomimo, iż wymagało to ode mnie wielkiej determinacji i samozaparcia, nie poddałam się. Nie dałam się sklasyfikować i zaetykietować. Sklep meblowy, który prowadzę, był rodzinnym biznesem. Od 12 lat stał się moim. Prowadząc go zawsze jednak gdzieś z tyłu głowy towarzyszyła mi myśl, aby realizować coś, o czym marzyłam od lat, już jako nastolatka. Wtedy jednak nie było to możliwe.

W wieku 32 lat rozpoczęłam studia psychologiczne. Po ich ukończeniu, skończyłam dwie szkoły podyplomowe i wiele branżowych kursów. Pomimo wielu obaw otworzyłam własny gabinet psychologiczny. Obawy były związane ze strachem przed sytuacją, w której nie miałabym klientów, zmieniałam też diametralnie profil swojej działalności. Zaczynałam robić coś zupełnie innego niż do tej pory, w dodatku coś, co było zupełnie nowe. Nie miałam wsparcia merytorycznego, jakie dostaje się pracując w zespole. Byłam sama na swoim rynku. Na szczęście moje obawy okazały się straszne tylko w mojej głowie.


Teraz równolegle prowadzę sklep i gabinet. Oczywiście w sklepie pomaga mi zorganizowana ekipa pracowników, przede wszystkim mój syn, który przejął wiele moich obowiązków. Zatem w wielkim komforcie mogę rozwijać swoją pasję: pracę z ludźmi, towarzyszenie im w ich procesie zmiany, prowadzenie warsztatów rozwojowych dla kobiet. Często jest tak, że spotykam swoich klientów w jednym czy w drugim miejscu. Teraz nie stanowi to dla mnie problemu. Wcześniej bywało różnie.

— Tak, oczywiście nie chcę wartościować, aktywne i ambitne pasje są też ok. Natomiast to pokazało, żeby nie traktować odpoczynku czy czasu na pasję lub hobby jako kolejnego wyzwania czy pozycji wpisanej do CV. Jak naprawdę znaleźć to, co ładuje Ci akumulatory?

— Dla mnie to był taki proces przyglądania się sobie i dokonywanie wyboru metodą prób i błędów. I tak odkryłam na przykład, że jak medytuję codziennie 20 minut dziennie, to czuję się inaczej niż jak nie medytuję. Jak wiem, że ubiorę dres i trampki i pobiegam 20 minut po lesie, to czuję się dużo lepiej niż jak tego nie robię. Ja tego nie traktuję jak kolejnego zadania. Wiem, że ja tego naprawdę potrzebuję.

— Masz sklep, który na Ciebie pracuje, gabinet, w którym jesteś mocno zajęta, mogłabyś odcinać kupony, a Ty tworzysz grę o komunikacji i wkładasz energię w kolejny projekt. Po co?

— Po co? Bo lubię wyzwania, lubię jak coś się dzieje, lubię kreować. Mam wielką ciekawość i nie boję się porażki ani upadku, nieraz to przeżyłam. Kiedy wchodziłam w nowy projekt towarzyszyła mi myśl, że zrobimy coś dobrego, przydatnego. Coś, co będzie wartościowe i dotrze do wielu osób. Że stworzymy narzędzie, które umożliwiając szczerą rozmowę, pozwoli wielu ludziom wyjść z kryjówek, kryjówek własnego umysłu, zostać usłyszanym, zbliżyć się do siebie i swoich bliskich.

Rozmowa, pokazanie siebie, takim jakim się jest, może być pierwszy krokiem do zmiany. Nie każdy może pójść na terapię, nie każdy może uczestniczyć w szkoleniu, warsztacie czy konferencji…. No niby każdy może, ale nie każdy ma gotowość. Nasza gra „MiJaMysię” może być takim pierwszym, małym kroczkiem, który poruszy coś wewnątrz, który da impuls…. Jest też narzędziem, które daje pretekst do rozmowy na tematy rzadko poruszane na co dzień.

— Miałaś na myśli również biznes, tworząc tę grę, czy to takie Wasze miejsce dla idei?

— Myśl o biznesie w ogóle nam nie towarzyszyła. Teraz, z perspektywy czasu sądzę, że to dobrze, gdyż koszty powstania gry przerosły nasze oczekiwania. Tak naprawdę przy grze od roku pracujemy głównie dla idei. Jednak satysfakcja, jaką codziennie czerpiemy od osób, które do nas dzwonią z podziękowaniami, jest nieoceniona i wynagradza wszelki wysiłek w to włożony. Jestem za to bardzo wdzięczna i motywuje mnie to do dalszego działania. Coraz bardziej biznesowego.

— Jaka jest historia ukryta za Waszą grą?

— Któregoś wieczoru, leżąc w wannie, spontanicznie odebrałam telefon, pomimo, że zazwyczaj tego nie robię. Wiesz, nieznany numer, późna pora…. Zadzwoniła Elżbieta Goślicka, zaproponowała spotkanie w celu rozmowy i nawiązania współpracy. Dzisiaj jesteśmy współtwórczyniami gry „MiJaMysię”. Tak to się zaczęło. Zaczęło się od rozmowy. Wierzę w rozmowę, jak pisał Stephen Hawking:
„Największe osiągnięcia ludzkości powstały dzięki rozmowom. A jej największe niepowodzenia są skutkiem braku rozmowy.”

Na początku pomysłów było wiele. Po czasie wspólnych poszukiwań, narodził się pomysł stworzenia gry, która była ukryta gdzieś w zakamarkach umysłów każdej z nas od dawna. Od wielu lat obie w różny sposób pomagamy ludziom lepiej się dogadywać, z sobą i z innymi. Jedna robi to na sali szkoleniowej, druga w gabinecie terapeutycznym. Obie marzyłyśmy o stworzeniu narzędzia, które będzie upowszechniać umiejętności, od których zależy jakość naszego życia, jednocześnie bawiąc. W pojedynkę było to niemożliwe. Rozmowa zapoczątkowała współpracę, która doprowadziła nas do celu – powstania gry MI JA MY się.

— Pracujecie nad nią od roku bez zysku. A co jest dla Ciebie celem biznesu w ogóle?

— Pasja, radość i pieniądze. Tak najkrócej.

Biznes to życie. Moje życie. Biznes nie mógłby istnieć w moim życiu, gdyby nie dawał mi radości, pasji i kasy. Wszystko to jest ze sobą połączone. Nie mogłabym pracować inaczej…. I wierzę, że ten projekt też zacznie przynosić dochód, pracujemy nad tym.

Hasło wypowiadane przy płatnościach: „Niech wróci do Ciebie, zarobione na Twojej pasji”, ma dla mnie ogromny sens. Są to słowa przecudnej kobiety Ady Stolarczyk. Oddają naturę biznesu w jaki wierzę. Gdy robisz coś z pasją, wszystko wraca do Ciebie po stokroć…. Wszechświat daje nam aż zanadto, gdy tylko pozwolimy sobie na marzenia. Tylko trzeba się nie poddawać.

— Czy czujesz się kobiecą liderką?
 

— Nie myślę tak o sobie. Chociaż pewnie posiadam wiele cech liderki, ale chyba najważniejsza z nich to pozwolić sobie na to, aby nią być. Nie ograniczać się, nie bać się zaryzykować, nie słuchać cudzych ani własnych „strachów”.
 

„ŻYCIE KURCZY SIĘ LUB ROZSZERZA, PROPORCJONALNIE OD CZYJEJŚ ODWAGI” Anais Nin – to cytat, który niedawno wpadł mi w oczy na blogu przyjaciółki,  a który świetnie oddaje to, o co mi chodzi.
Na początku o nią trudno lecz z czasem wchodzi w krew. Odwagi nie ma się tak po prostu, trzeba ją wydobywać każdego dnia, wtedy gdy jest potrzebna.


Czasami trzeba po prostu zamknąć oczy i skoczyć, nie czekać na gotowość, czasami trzeba czekać, nie da się skoczyć, za wysoko…. Wybór należy tylko do nas. Gdy wybierzemy, możemy skakać, czasem z zamkniętymi oczyma….

Chciałabym być inspiracją dla kobiet, dla moich dzieci, chciałbym swoim życiem mówić: nie bój się! Lęk nie przyczynił się chyba jeszcze do odkrycia niczego…

— Czy korzystasz z tego w biznesie i widzisz, że kobieta – lider ma inny styl niż lider – mężczyzna?

— W biznesie korzystam głównie z empatii, zrozumienia potrzeb drugiego człowieka, zaufania i wzajemnego szacunku. Gdy kobieta potrzebuje wyjść wcześniej, gdyż ma wywiadówkę lub występy dziecka, nie ma problemu. Sama jestem matką, rozumiem to. Nie wiem, czy mężczyźni również z tego korzystają. Trudno mi to oceniać. Myślę, że różnic jest wiele, nie oceniam tego , czy wynikają one z płci, czy to coś więcej. Tak – korzystam z umiejętności dostępu do swojej odwagi, zaufania do siebie w podejmowaniu decyzji, dawaniu wolności moim pracownikom. Uważam, że to procentuje. W tym roku moi pracownicy bardzo mnie wzruszyli, gdyż sami zaproponowali zorganizowanie wspólnej wigilii, w sobotę wieczorem . Ogromnie mnie to poruszyło. I jest to dla mnie dowód ich oddania, zaufania i bliskości.


To, w jakich godzinach ktoś pracuje, nie jest tak ważne jak to, w jaki sposób wykonuje swoją pracę, jak się angażuje, jak jest oddany. Ufam moim pracownikom, ufam ludziom i nie uważam, że kontrola jest lepsza. Jak mają liderzy mężczyźni ….. nie wiem…. Nie jest to dla mnie ważne.

— Jaka jest cena, kiedy jesteś kobietą – liderką? A jaki zysk?

— Czy gdybym byłabym mężczyzną zadałabyś mi to pytanie? Jaka jest cena….?
Nie czuję, że płacę jakakolwiek cenę za to, jak żyję. Jest to dla mnie całkowicie naturalny styl życia. Nie widzę innego. Gdy cofnę się pamięcią, to rzeczywiście były momenty, gdy czułam, że płacę jakąś cenę, na przykład był nią czas z bliskimi, dziećmi, lecz dziś widzę tylko same zyski  w postaci niezależności, swobody działania, możliwości wyboru. Samowystarczalności i samostanowienia.
Własny biznes to wolność. Chociaż może to jest gdzieś głębiej….

— Jasne, że zapytałabym Cię o koszty bycia liderem, gdybyś była facetem! Kilka osób, niezależnie od płci mówiło mi na przykład o samotności, zazdrości, utracie niektórych relacji, gdy się idzie do przodu… A czego byś chciała dla kobiet więcej w tym świecie?

— Chciałabym dla kobiet więcej niezależności, brania odpowiedzialności za siebie i za swoje życie. Chciałabym, żeby bardziej się kochały i ufały swojej intuicji. Poczucia, że są wartościowe takie jakie są, że są wystarczające, mądre i piękne. I że tylko od nich zależy to, na co sobie w życiu pozwolą, bo myślę, że za często uzależniają to od opinii innych.

— Aga, biorę sobie te życzenia mocno do serca!

 

Gra MiJaMySię:

http://mijamysie.com/

Gabinet:

http://agnieszkadabrowska.manifo.com/?fbclid=IwAR1o6tg9wS9G1O57NfHykZN9XNo4SLtYGpUfahuJ3tDQHy0YxsZQ2Z-xNFo