Mistrz, czyli lider to zobowiązująca rola
— Nauczyciel to w zasadzie lider z powołania?
— Tak! Nauczyciel to dla mnie wyjątkowy zawód, szczególnie, że mój ulubiony. Wyjątkowość polega na tym, że to jest zawód bardzo odpowiedzialny, bo od jakości pracy nauczyciela bardzo dużo zależy. Zależy, jak będzie przygotowany uczeń do dalszej swojej drogi, nie tylko zawodowej, ale też życiowej. Zależy też, jakie będą społeczne skutki pracy nauczyciela, chociaż tu mamy odpowiedzialność zbiorową – jakie będą skutki społeczne, zależy od edukacji rozumianej w szerokim znaczeniu.
— Nie można nie być liderem, będąc nauczycielem?
— Jak powiedziałam, mój zawód dla mnie jest wyjątkowy i tak traktuję swoje zawodowe obowiązki. Nie można, w moim przekonaniu być profesjonalnym nauczycielem, jeśli nie jest się właśnie liderem, czyli osobą, która wzbudza zaufanie, jest autorytetem i umie zainteresować tym, co ma do przekazania.
Nauczyciel jest twórcą memów*, czyli jest twórcą ewolucji kulturowej i najogólniej rzecz ujmując, może być tylko mistrzem lub frajerem. Ja chcę być mistrzem, a to oznacza, że muszę być liderką.
— Aniu, dla mnie jesteś liderką idei…
— Mistrz, czyli lider, to zobowiązująca rola. Dla wielu ludzi jest się trochę tak jakby wzorem, ale też powodem do zwrócenia na siebie uwagi, z krytyką włącznie. Aby mieć poczucie, że ze swojej roli wywiązuje się należycie, czyli odpowiedzialnie, zgodnie ze swoimi wartościami, trzeba mieć pomysł na siebie, trzeba być refleksyjnym i przede wszystkim, trzeba być też trochę wizjonerem.
Nie ma takiej możliwości bez rozwoju osobistego, bez doskonalenia się i ulepszania warsztatu pracy. To wszystko, podparte doświadczeniem zawodowym, a też osobistym, przyczyniło się do tego, że mój obecny warsztat pracy jest daleki od „pruskiego drylu” i metod, które nie służą procesowi nauki, a przede wszystkim dobremu samopoczuciu ucznia. To jest idea, której jestem poniekąd twórcą, ale też realizatorem, czyli doświadczam tego, jak ona się sprawdza w szkole, a ponieważ realizuję to od wielu lat, mam wiele dowodów na to, że jest warta, by ja szerzyć i upowszechniać.
— Mam poczucie, że do idei empatii w szkole niemal za uszy wyciągasz nauczycieli i rodziców?
— Nie, za uszy nie wyciągam, generalnie idea empatii nie polega w moim rozumieniu na tym, by komukolwiek cokolwiek narzucać. Tutaj sprzymierzeńcem jest cierpliwość i gotowość do pomocy i wsparcia wtedy, gdy ktoś jest gotowy to przyjąć. Najlepiej to działa, gdy kogoś „zatrzymam” na czymś, co mogłoby mieć przykre konsekwencje, a nie ma. Wtedy ludzie zaczynają ufać.
— Jaka była Twoja droga do tego miejsca?
— O, bardzo długą i niełatwa. Ja, jak pewnie inni nauczyciele, byłam uczona jako uczennica, ale też jako przyszły nauczyciel metod pracy, które cechowały szkołę od czasów jej powstania. Około 200 lat temu należało zacząć edukować ludzi, którzy głownie utrzymywali się z pracy na roli, by zaczęli pracować w fabrykach i urzędach. Był to czas rozwoju gospodarczego, powstawały maszyny i urządzenia, których obsługa wymagała nie tylko umiejętności korzystania z nich, ale też zachowania bezpieczeństwa. Niewątpliwie należało wtedy wprowadzić pruski dryl, by przekazać te ważne umiejętności, szczególnie, że źródłem wiedzy był nauczyciel, nie dla każdego dostępna była książka. Lata mijały, rozwój gospodarczy uzupełniał postęp społeczny, a to wszystko spowodowało, że pod koniec XX wieku nastąpił ogromny postęp w prawie każdej dziedzinie życia, jedynie nie w edukacji.
Wystarczy porównać, jak dziś wygląda nasze życie, warunki, w jakich mieszkamy, pracujemy, podróżujemy, jakie są możliwości kontaktu z innym człowiekiem mieszkającym na Ziemi, a jak wygląda polska szkoła. Zestawiłam ostatnio dwa zdjęcia uczniów w klasie – sprzed 100 lat i obecnie. Różnice są niewielkie, jedynie pierwsze jest czarno-białe, drugie jest kolorowe i widać różne gadżety. Na pierwszym kredowa tablica, a na drugim, obok niej, tablica interaktywna. Uczniowie na obu zdjęciach siedzą w ławkach, tyle, że na twarzach tego drugiego zdjęcia widać smutek, znużenie i u większości uczniów brak zainteresowania tym, co się dzieje.
Jako młody nauczyciel, ale też jako uczennica miałam poczucie, że pomiędzy uczniem i nauczycielem jest coś w rodzaju niewidzialnej szyby, która jest przeszkodą w mojej relacji, szczególnie, jako nauczyciela z moim uczniem. Początkowo intuicyjne szukałam powodu tego, co mnie „uwierało” i przez wiele lat nie mogłam do niego dotrzeć. Okazało się, że poznanie języka Porozumienia Bez Przemocy Marshalla Rosenberga pozwoliło mi zbić niewidzialną szybę, za którą zobaczyłam ucznia – człowieka. Czyli osobę, która na wszystkie cechy człowieczeństwa, ale to tego człowieka niedoświadczonego, pełnego lęku, obaw, czasem pozbawionego wsparcia, bez poczucia własnej wartości. To zdarzyło się mnie więcej siedem lat temu i od tego czasu nastąpiło bardzo wiele zdarzeń, które spowodowały, że dziś jestem takim nauczycielem, jakim jestem, czyli empatycznym, broniącym praw uczniów do godnej nauki na miarę XXI wieku, czyli czasu, w którym metody sprzed 200 lat są przestarzałe, ale przede wszystkim są powodem wielu przykrych konsekwencji w życiu młodych ludzi.
— Bycie liderem wcale nie jest proste. Ryzyko, samotność, zawiść – jakie kłody spotkałaś po drodze?
— Życie tak mnie sformatowało, że dziś uważam, że każde doświadczenie czemuś służy, czegoś uczy i jest normalnym zjawiskiem w procesie rozwoju człowieka, dlatego również w swojej pracy wychowawczej staram się kształcić u uczniów umiejętności radzenia sobie w sytuacjach niekomfortowych, kryzysowych. Takie jest życie, a stabilizacja, jak powiedział J.Sztaudynger, to u motylka – szpilka…
Życie człowieka jest nieustannie wynikiem działania bardzo wielu zmiennych i tylko wyciąganie wniosków z doświadczeń, poprawianie tego, co wymaga korekty, jest drogą i szansą rozwoju. A na to, co myślą i mówią inni, nie mam wpływu, dla mnie jest ważne, co ja robię i czy to jest ok. Ne mam potrzeby starać się wszystkich zadowolić, czy wszystkim się przypodobać, bo to nie możliwe. Poza tym każdy jest jakiś, staram się to brać pod uwagę. Niektórzy potrzebują czasu, bo coś zrozumieć, niektórzy nie potrzebują zrozumieć. Takie traktowanie ludzi wzbudza we mnie poczucie, że o nich się zatroszczyłam, a poprzez to, że również troszczę się o samą siebie.
— Co Ci pomaga radzić sobie z trudnościami?
— Zdecydowanie pomaga mi język empatycznej komunikacji i umiejętność budowania relacji – z każdym na zasadach ułatwiających współpracę dla obu stron. Nie z każdym człowiekiem potrzeba się rozumieć i mieć bliskie relacje, ale każdego warto szanować i szanować jego poglądy. Tak, jak mówi motto wypisane w mojej pracowni: „Aby to, co różni, nie dzieliło”.
— Gdzie i jak szukasz siły?
— Skąd czerpię? Z organizacji własnego życia, ale też wiem, że mam „chody” u Opatrzności, wiele razy się o tym przekonałam. Myślę też, że mam siłę, bo staram się niczego nie odkładać „na potem”, wszystko robię od ręki i nie mam poczucia, że coś powinnam zrobić, że z czegoś się nie wywiązałam.
Czerpię również z tego, co daję innym. Lubię ludzi, lubię być im przydatna i bardzo często robię to bezinteresownie, ale doświadczam, że to, co daję, do mnie powraca. To wszystko bardzo ułatwia mi wywiązywanie się z obowiązków, ale nie bez znaczenia jest też to, że swoich działaniach stosuję zasadę Pareto, czyli dbam o to, by w proporcji 20 procent nakładów, efektywność była 80 – procentowa.
— Jakie jest Twoje marzenie? Ten ślad, który chciałabyś zostawić po sobie na świecie?
— Moje marzenia dotyczą ludzi. Oczywiście przede wszystkim moich Bliskich. Troszczę się o ich zdrowie, ich bezpieczeństwo i szczęście. Staram się być dla nich wsparciem i obdarzam miłością. Marzę też, by świat był lepszy, by był przyjazny, by ludzie umieli ze sobą rozmawiać, umieli współtworzyć to, co sim służy, co sprawia, że chce się żyć.
Ale też zrobię wszystko, co mogę, by zadbać o polskiego ucznia, by dostosować polską edukację do warunków, w których żyjemy i żyć będą nasi uczniowie. Jest to bardzo trudne, bo przez wiele lat nie nauczono się zmieniać polskiej szkoły, czego efektem jest jakże częste oprócz wypalenia zawodowego nauczycieli, wypalenie uczniów i przykre tego konsekwencje.
My, dorośli, mamy o wiele łatwiej zadbać o warunki nie tylko naszego mieszkania, podróżowania, ale też warunki naszej pracy, uczniowie stanowią grupę społeczną, która sama nie ma szans zadbać o godnej warunki swojej pracy. Jest to nas, dorosłych obowiązek, przynajmniej tak to rozumiem.
— Jak Ty to wszystko łączysz? Jesteś mamą trójki dorosłych dzieci, z którymi jesteś w kontakcie, pomagasz przy wnukach, pracujesz, organizujesz konferencję, prowadzisz lekcje dla nauczycieli, dokształcasz się, napisałaś książkę. Twoim życiem można by spokojnie obdarzyć trzy osoby. Jaki jest Twój sekret?
— Mówiłam o tym wcześniej, niczego nie odkładam, a wszystko organizuję. Poza tym umiem, a w konwencji języka Porozumienia Bez Przemocy jest to bardzo łatwe, przeformułować to, co „muszę” na to, co chcę, a to o wiele ułatwia wywiązywanie się z zadań. Umiem też czerpać satysfakcję z tego, co robię i umiem się tym cieszyć i delektować. A jak przychodzi czasem pokusa, by skupiać się na tej pustej połowie szklanki, to wodę przelewam do mniejszej szklanki.
— Co, Twoim zdaniem, jest potrzebne w edukacji najbardziej TERAZ?
— Najbardziej w polskiej, pewnie nie tylko w polskiej, szkole potrzeba dostosowania warunków edukacji do współczesnych i przyszłych czasów, czyli do korzystania również w edukacji z cyfryzacji. Ale też, a może przede wszystkim, potrzeba kształcenia umiejętności miękkich. Tego oczekuje dzisiejszy rynek pracy, tego potrzebuje polskie społeczeństwo. Warunkiem koniecznym, by to zrealizować, jest edukacja i to od najmłodszych lat w zakresie empatycznej komunikacji i budowania relacji.
— Co każdy z nas może zrobić, aby zrobić krok w tamtą stronę, wesprzeć takich liderów jak Ty?
— Przede wszystkim chodziłoby o to, by empatycznie spojrzeć na dzieci i młodzież, spróbować wejść w ich położenie. Pomocnym byłoby porzucić przekonanie, że nas tak uczono i wyszliśmy na ludzi. Świat się zmienił, zmieniły się warunki życia, dostępność to wiedzy, ale też warunki życia młodych ludzi znacząco różnią się od tych, w których my dorastaliśmy. Dzisiejszy świat nie jest przyjazny młodemu człowiekowi, oprócz świata rzeczywistego, dostępny jest świat wirtualny, który – jeśli jest wypieramy z edukacji – podpowiada niekoniecznie dobre rozwiązania, a już szczególnie wtedy, gdy dziecko, uczeń jest pozbawiony zainteresowania i wsparcia.
Kiedy rozpoczynałam swoją transformację, byłam sama, dziś jest skąd czerpać wzorce i od kogo się uczyć. Namawiam nauczycieli, rodziców, by zechcieli się edukować, by porzucili strefę komfortu – z troski o swoje dzieci i swoich uczniów. Zmiana jest możliwa i skuteczna, jeśli zaczynamy ją od siebie.
*Memetyka (ang. memetics) – teoria dotycząca ewolucji kulturowej zakładająca, że tak jak w ewolucji biologicznej jednostką doboru jest gen, tak w ewolucji kulturowej, jednostką doboru jest mem, czyli najmniejsza jednostka informacji kulturowej.
Ania Szulc jest pomysłodawczynią Konferencji Empatyczna Edukacja, realizowanego w ramach projektu cyklu Konferencji Empatyczna Polska Szkoły Trenerów Komunikacji Opartej na Empatii
https://www.empatycznapolska.pl/
Najnowsze komentarze