Dlatego potrzebujemy dobrych ludzi wokół, aby te chwile nas nie zniszczyły, gdy nasza osobista wiara czasem się ulatnia.

— Aniu, czy można Cię nazwać rasową pisarką?

— Rasową? Nieee… Rasowy koń bierze udział w wyścigach i je wygrywa.
Nie biorę udziału w żadnych wyścigach, tym bardziej nie staję na podium.
Pisanie jest jedną z moich pasji, miłości. Owszem, poświęcam tej miłości sporo czasu, ale czyż takie działanie nie przynosi nam zadowolenia, radości i wiary, że oto spełniamy swe marzenia?

— Podoba mi się to, co mówisz! A jak wygląda Twój pisarski dzień?

— Nie mam rytuałów, jeśli o to pytasz. Ba! Nie posiadam także swojego biurka. Nie siadam o wyznaczonej porze do pisania. Ale jeśli już zacznę pisać, bo złapałam chwilkę do tego sposobną, siadam zwykle w ulubionym fotelu z laptopem na kolanach, w tle sączy się muzyczka, otacza mnie artystyczny świat córki i wnuków, popijam wodę lub ziołową herbatę.
Do pisania potrzebna jest wiedza, zatem dużo czytam. Nie tylko książki, ale również artykuły, broszury, oglądam interesujące programy na YT. To również proces pisarski. Pozyskiwanie wiedzy.
 

— Kiedy zaczęłaś pisać?

— Dawno , dawno temu. Kiedy mała Ania stawała się nastolatką i hormony buzowały, a emocje ulewały się, nie mogąc pomieścić w zdezorientowanym ciele i umyśle… Wtedy zaczęłam je spisywać. Pisałam wiersze, krótkie opowiadania, prozę poetycką… Spotkałam na swej drodze wielu wspaniałych ludzi. Wrażliwych ludzi, którzy nigdy nie powiedzieli: daj sobie spokój, nie warto. Wręcz odwrotnie! Ci ludzie niczym dobre latarnie przyświecali mojej drodze. I za to im dziękuję!

— Skąd bierzesz pomysły na książki?

— To życie inspiruje i uwalnia światy. Jeśli dobrze posłuchasz, usłyszysz pulsowanie ciszy i wyłapiesz dźwięki.

— Czy miewasz czasem chwile zwątpienia?

— Oczywiście! Takie chwile przychodzą do każdego. Czegokolwiek byśmy nie robili w życiu, chwile zwątpienia nas odnajdują. To zupełnie normalne i ludzkie wątpić. Dlatego potrzebujemy dobrych ludzi wokół, aby te chwile nas nie zniszczyły, gdy nasza osobista wiara czasem się ulatnia. Dobry przyjaciel pomoże się otrząsnąć i zebrać ponownie siły do realizacji marzeń.

— A jednak pisanie to dosyć samotne zajęcie. Ciebie odbieram jako osobę, która lubi ludzi i chce z nimi być. Jak udaje Ci się to połączyć?

— To prawda. Sam proces twórczy wymaga samotności, skupienia. Lubię, kocham ludzi i potrzebuję towarzystwa. Od dziecka emanuję energią, a tę należy dzielić. Dlatego wciąż się udzielam towarzysko. Mój zawód również tego wymaga. Przez to mam okazję obserwować ludzi i ich zachowania.
A jak to godzę? Właśnie pisaniem! Wszak potrzebujemy także chwil ciszy i samotności. Te momenty wykorzystuję na osobiste przemyślenia i na pisanie. To jest takie terapeutyczne! Pozwala spojrzeć na siebie i otoczenie z innej perspektywy.

— Nie czujesz się czasem samotna? A gdy się czujesz, to co robisz? Przecież
mieszkasz poza Polską…

— Mieszkam poza Polską od wielu już lat. Jednak wciąż tu wracam, bo tu są moje korzenie, rodzina i przyjaciele. Samotna nie jestem. Chyba poprzez swą otwartość na drugiego człowieka mam wielu przyjaciół. Nawet dawni uczniowie utrzymują ze mną kontakt! To jest piękne!

Kiedy pojawiam się w Anglii, w miejscu gdzie pracowałam i zostawiłam część swojej energii, spotykam się z tyloma uśmiechającymi się do mnie ludźmi. Nie na darmo się mówi, że zbierasz to, co posiejesz.
Uśmiech, dobro, potrzeba niesienia pomocy….to wszystko wraca. Gdziekolwiek jestem, staram się zostawić dobrą cząstkę siebie.

— Skąd czerpać wsparcie, gdy się jest takim wolnym, twórczym elektronem?

— Wiem, że wiele osób czerpie od najbliższych. Nie mogę tego powiedzieć ani o mężu, ani o córce… Mąż nie jest polskojęzyczny, nie może więc mnie wspierać i czytać moich tekstów. A szkoda… Córka jest tak zajęta swoją drogą artystyczną, że nie znajduje czasu na podczytywanie mamy. Czyta już gotowy tekst.
Wsparciem są dla mnie ostatnio grupy pisarskie. Niemniej osobistą energię czerpię z medytacji, ćwiczeń, od przyjaciół, czy z kontaktów z czytelnikami. Uwielbiam spotkania autorskie!

— Czy żyjesz z pisania? Jeśli tak, jak to zrobiłaś?

— Nie, nie żyję z pisania. To udało się niewielu. Nie należę do tej elitarnej grupy.

— A jednak sporo wydajesz. Czy od razu myślałaś o wydawaniu? Kto Cię namówił na kontakt z wydawnictwem?

— Wydawanie tego, co napisałam wpisane jest w moją działalność. Należąc do Klubu literackiego „Na wyspie” w Świnoujściu, pracowaliśmy nad kolejnymi wydaniami almanachów poetyckich. Kiedy napisałam pierwszą powieść, nie musiałam się zastanawiać nad tym, co z nią zrobić. Napisałam ją po to, aby ją wydać. By podzielić się tym, co siedziało we mnie.

— Czy, podobnie jak J.K. Rowling masz za sobą jakąś historię odrzucenia książki przez wydawnictwo? A jeśli tak, to co spowodowało, że się nie poddałaś?

— Pierwszą powieść wysłałam do wielu wydawnictw. Wydałam ją z tym, które się odezwało. Nie miałam konkretnej odpowiedzi odmownej. Po prostu nie otrzymałam żadnej wiadomości. A co spowodowało, że się nie poddałam? Piszę, aby się dzielić z czytelnikami swoim światem, przemyśleniami. Spełniam swoje marzenia. To najważniejszy powód, aby się nie poddawać.

— Byłaś muzykiem, teraz jesteś pisarką. Czy to rodzaj zmiany zawodu, czy rozszerzenie zawodowe?

— Nie mogę powiedzieć, że byłam muzykiem. Jestem nim nadal. Muzyka jest wpisana w moje istnienie. A że już nie koncertuję, nie uczę, nie śpiewam…
To nie wykreśliło muzyki z mojej duszy. Pisanie nie jest zmianą zawodu. Jak wspomniałaś, jest raczej rozszerzeniem horyzontu. Zarówno muzyka – jak i pisanie – jest moją miłością. Pozostanie więc we mnie do końca.

— Mieszkasz w Hiszpanii, a Twój mąż nie jest Polakiem. Jak to się stało, że wybraliście właśnie Hiszpanię?

— Tworzymy całkiem zabawny i barwny związek. Mąż jest Szkotem, ja Polką, a mieszkamy w Hiszpanii. Kraj wybraliśmy z powodu słońca, które daje pogodę ducha, naturalną witaminę D oraz wewnętrzną radość. Względy zdrowotne podyktowały tę decyzję.

— Czy pamiętasz trudne momenty w swoim życiu, po których podnosiłaś się jak feniks z popiołów?

— Ewo, któż nie ma takich momentów? Jeśli ktokolwiek powie, że nie ma lub nie miał, to nigdy w to nie uwierzę. Życie przecież dostarcza nam też chwil, w których się nam wydaje, że nie damy rady, że jest źle, że czegoś niesiemy za wiele, że nie udźwigniemy. Mnie także takie momenty dopadły. Wiele razy było ciężko, gorzkie łzy, bezsilność, niemoc… Mówi się, że Twoje życie staje się lepsze nie przez przypadek, ale dzięki zmianie. Kiedy zdamy sobie z tego sprawę, jesteśmy w stanie się podnieść z popiołów. Pisanie było i jest dla mnie mocą. Wylewam tu swoje rozterki  i odnajduję siłę. Uzmysławiam sobie co jest dla mnie ważne i jak chcę to osiągnąć. To jak rozmowa z najlepszą przyjaciółką lub z matką.

— Piszą do nas czasem panie, że życie im się zawaliło, straciły bliską osobę, po latach zrezygnowano z nich w pracy, dzieci odeszły z domu i muszą zaczynać wszystko od zera. Zaczynałaś kiedyś od zera?

— Ewo, kobiety kochane, wiele razy! Nic nie jest nam dane na zawsze. Ileż to razy moje życie legło w gruzach? Wiłam się, czepiałam każdego źdźbła, by nie utonąć. Pomaga w tym wiara, wewnętrzna siła, przyjaciele oraz przekonanie, o jakim powiedziałam wyżej – że zmiany są nam potrzebne. Dzięki nim żyjemy, odradzamy się.

— Co Ci pomogło przez te zmiany przechodzić? Spotkałyśmy się na wieczorze autorskim Twojej książki. Jaśniałaś siłą i radością.

— Powstawałam z przysłowiowych popiołów niejeden raz. Każdy upadek, a po nim powstanie, wzmocniło mnie na tyle, że późniejsze  drobne potknięcia nie osłabiają. Tak, jestem silna i  jestem radosna! Nie mam pojęcia, skąd tak naprawdę tyle we mnie siły. Gdybym tylko Ci opowiedziała, ile to niepowodzeń w życiu mnie spotkało…

Urodziłam się trzynastego i w piątek! To moja szczęśliwa liczba. Powtarzam to jak mantrę. Urodziłam się w domu, ponieważ tak bardzo chciałam przyjść na ten świat, że karetka nie zdążyła przyjechać. Energia towarzyszy mi więc od samego poczęcia. Siłę i radość czerpię z dzielenia. Rozdaję swoją miłość do ludzi, do świata i z tego później sama czerpię. 

— Czy uważasz siebie za liderkę?

— Sądzę, że jestem liderką. To ja wyciągam dłoń do każdego, kto tego potrzebuje. Moim zdaniem lider tak właśnie postępuje. Potrafi skupić innych wokół siebie.

— Czego życzyłabyś światu? A innym kobietom? Sobie?

— Czego życzyłabym światu? Kobietom? Sobie? Miłości! Wciąż i zawsze miłości. Najpiękniejsze z uczuć, które góry potrafi przenosić, ma niesamowitą moc, jest wartością samą w sobie. Bez miłości nie istniejemy. To miłość nas podnosi, prostuje i nadaje właściwy kierunek działaniom. To miłość oczyszcza myśli. Tylko miłością się kierujmy w życiu. Tego życzę sobie i każdej/ każdemu z nas.

I dziękuję, że mogłam tu zaistnieć.
 
— Dziękuję Aniu za rozmowę.